Kilka słów po dzisiejszej (sierpniowej 2012) masie krytycznej. Bardzo podoba mi się ta inicjatywa, popieram ją i staram się regularnie brać w niej udział.
Niestety nie ma rzeczy idealnych. Dotyczy to również masy. Nie mówię o niektórych bezsensownych okrzykach i wyżywaniu się na "mniej przystosowanych społecznie osobnikach, którzy muszą przejść tu i teraz!" przez niektórych rowerzystów w niebieskich koszulkach, którym ta "sława i ogromna odpowiedzialność" nie służy.
Głównie chodzi mi o zajęcie całej Al. Włókniarzy przez masę. Według mnie była to nieprzemyślana decyzja. Celem dzisiejszej masy było pokazanie problemu braku ścieżki na Teofilów. Faktycznie - warto jechać! Ale dlaczego w tym celu zajmować Al. Włókniarzy i to całą szerokością jezdni?
Jak kierowcy mają się nie denerwować, kiedy w godzinach wyjazdu z miasta na weekend, czy na wakacje, zablokowaliśmy najważniejszą ulicę przelotową przez miasto. O wiele lepiej byłoby pojechać Piotrkowską, potem Zachodnią przebić się do Lutomierskiej, albo Limanowskiego.
Organizatorzy masy często wybierają takie trasy, podczas których przejeżdżamy po ulicach gęsto zabudowanych kamienicami, gdzie jesteśmy "sporą atrakcją". Jeśli na tym również zależy organizatorom, to ulica Lutomierska, czy Limanowskiego byłyby lepszym rozwiązaniem. W najgorszym wypadku Al. Włókniarzy zablokowalibyśmy na 10 minut, a nie na blisko 30 minut.
I my się potem dziwimy, że masa nie jest lubiana, a rowerzyści są wrogami kierowców... Sądzę, że ponad połowa uczestników masy, w tym ja, często muszą jeździć samochodami, więc jesteśmy świadomi problemów i jednej i drugiej strony. Miasto jest i dla rowerów i dla samochodów. I musimy jakoś razem żyć, a nie wykrzykiwać, kto jest ważniejszy.
Kilka zdjęć zrobionych kieszonkowym kalkulatorem:
Wracamy i dalej pokojowo manifestujemy.
Korek za nami robił się bardzo długi.
Reasumując. Jeśli chcemy, by rowerzysta nie kojarzył się z problemem, to nie róbmy dodatkowych na masie. Zachowujmy się grzecznie, machajmy przyjaźnie ludziom i jeździjmy ulicami, których zablokowanie nie paraliżuje ruchu w mieście Łodzianom jak i osobom przejeżdżającym przez nasze miasto.
A na koniec. Takie zaproszenie zobaczyłem dziś rano jadąc do pracy na ścieżce. Świetny i bardzo efektywny pomysł! Mnie przekonał od razu - albo utwierdził w przekonaniu, że warto jechać mimo deszczu, bo w sumie i tak miałem jechać. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że trasa wrześniowa będzie nieco lepiej opracowana i że spotkamy się w równie licznym gronie. Pozdrawiam wszystkich rowerzystów z Łodzi i do zobaczenia na kolejnej masie!
Lubię brać udział w Masie, podoba mi się idea pokazywania ludziom, że rowerzyści w mieście są dużą grupą osób i powinna istnieć infrastruktura drogowa dla nich przystosowana. Dzięki temu zakończyłyby się wieczne spory i wyganianie rowerzystów z chodników na ulice przez pieszych i z ulic na chodniki przez kierowców.
OdpowiedzUsuńJednak hasła jakie są wykrzykiwane przez organizatorów są wg. mnie nieodpowiednie i przypominają okrzyki kiboli.
Kolejną sprawą z właśnie opisywanej Masy, jest jazda ulicą na Włókniarzy zamiast prowadzącą obok ścieżka. Tak, nie da się tylu rowerów pomieścić na ścieżce, ale można było wybrać w takim inną trasę, tak jak sugeruje broman. Jazda dużą grupą rowerów po ciasnych ulicach centrum wygląda bardzo pozytywnie. :)